THE DAWN WALL – recenzja
W czwartek 25.10.2018 r. w kinach można było premierowo obejrzeć film obowiązkowy na liście każdego sympatyka wspinaczki – The Dawn Wall w reżyserii Josha Lowella i Petera Mortimera.
DAWN WALL
Dawn Wall, czyli Ściana Brzasku, to pierwsza oświetlana o wschodzie słońca część El Capitan w Yosemite. Jest to najtrudniejsza wielowyciągowa droga, najambitniejsze i największe wyzwanie dla wspinaczy na całym świecie. Ten fragment El Cap od zawsze był uważany za niemożliwy do przejścia „bo jest za płaska” – ani jednego zdobywcy, żadnej wytyczonej drogi, a przecież dookoła trochę ich powstało.
TOMMY CALDWELL
Tommy to czołówka światowego wspinania. Na swoim koncie ma najszybsze weście na El Capitan (na którym bardzo dużo działa), drogą The Nose, którego dokonał razem z Alex’em Honnold’em.
KEVIN JORGESON
Kevin to jeden z najlepszych boulderowców, który swoje pierwsze kroki we wspinaczce wielowyciągowej stawiał właśnie z Caldwell’em. Niezły początek!
Dokument opowiada o pasji, determinacji, wytrwałości, partnerstwie i drodze do sukcesu. Pozwala śledzić przebieg projektu wytyczenia drogi na Dawn Wall, stworzonego przez Tommy’ego Caldwella, w którego realizacji pomógł mu dopiero rozpoczynający wtedy przygodę z taką wspinaczką Kevin Jorgeson. Oboje wykazali się sporą dozą szaleństwa. Kevin, żyjący w świecie boulderu, nie korzystający na codzień z uprzęży, a co dopiero z liny, karabinków, portaledgy, pisze do Caldwella ze zgłoszeniem na partnera do projektu i jadą radem w Yosemite. Szybkie przeszkolenie, kilkuletnia wspinaczka zimą – wariactwo! Kto jako swoją pierwszą drogę w skałach, wybiera tę „niemożliwą” i kto zabiera na nią, niedoświadczoną osobę? Odpowiedź brzmi : Caldwell i Jorgeson.
Film nie dotyczy jednak tylko kilkuletniego procesu na El Capitan. Pokazuje dużo więcej, życie prywatne Tommy’ego, to co dzieje się poza wspinaczką. Caldwell może wydawać się jakimś półbogiem czy herosem, ale w rzeczywistości ma też swoje problemy, jak każdy z nas.Słuchając wypowiedzi osób w jakiś sposób związanych z Tommym, czy to znajomych, rodziny czy żony (niejednej), partnera, a nawet dziennikarzy widać, że dla niego wspinaczka to nie tylko pasja. Jest to też jakiś rodzaj terapii, odcięcia się od świata – odrywając nogi od ziemi, trzymając się kurczowo ściany wszystkie zaprzątające jego głowę myśli gdzieś odlatują.
Kiedy będąc w Lądku-Zdroju na Festiwalu Górskim nie dałam rady uczestniczyć w projekcji filmu i dyskusji na jego temat byłam bardzo zawiedziona. Jasne, mogłabym obejrzeć go kiedyś na laptopie w domu, ale duży ekran daje lepszy efekt. Na szczęście nie musiałam długo czekać na pojawienie The Dawn Wall w polskich kinach. Bilety kupiłam przez internet, żebym nie musiała martwić się, że w kasach ich nie będzie, bo zainteresowanie było dosyć spore. Trzy seanse w podobnych godzinach i niewiele pustych miejsc – tego się nie spodziewałam. Jest się z czego cieszyć – coraz więcej osób interesuje wspinaczka.
Bardzo doceniam to, że film przedstawia historię Caldwella od samego początku. Dzięki temu widz bliżej poznaje bohatera i lepiej rozumie jego zachowania, emocje, decyzje a co najważniejsze pasję.Swoja drogą twórcy jak i sami bohaterowie zrobili świetną robotę! Mimo tego, że wszystko co widzieliśmy na ekranie miało już miejsce i zakończenie było nam (widzom) wcześniej znane przeżywałam to przejście razem z Tommym i Kevinem. Uważnie przyglądałam się jak łapią chwyty, gdzie kładą stopę i z jaką precyzją i skupieniem wykonują te ruchy. Śmiało mogę powiedzieć, że wszyscy ludzie na sali odnieśli podobne wrażenie. Skąd ta pewność? Gdy obejrzałam się w okół siebie widziałam w ich oczach skupienie równe koncentracji wspinaczy; patrzyli na ekran jak zaczarowani. To był jak najbardziej pożądany efekt. We mnie film wywołał na tyle silne wrażenie, żeby poleciało mi kilka łez wzruszenia.
Podsumowując jest to film naprawdę warty obejrzenia, zarówno dla fanatyka wspinaczki, jaki i człowieka z nią nie obeznanego. Tłumaczy filozofię prawdziwego chodzenia po wielkich ścianach w Yosemite. Już niedługo zobaczę kolejny film z mojej listy „must see” czyli Free Solo przyjaciela Caldwell’a, Alex’a Honnold’a – podobno emocje są ogromne.